Przystępując do ustalania parametrycznych cech „Bioreaktora Ziemia” wracam często w moich
analizach, przede wszystkim, do wstydliwego dla wielu z nas, nie tylko ekologów, „problemu”
jakimi są góry śmieci, a w tym szczególnie w Polsce. Są one dowodem ogólnej niefrasobliwości
istot naszego gatunku. Z reguły nie wiążę tego z osobnikami Homo sapiens pogrążonymi w
skrajnym niedostatku i miejscami nadmiernie przeludnionymi występującymi w Azji i Afryce, bo
za tę sytuację można obwiniać przeszłe uwarunkowania historyczne, jak i bieżące stosunki
społeczne. Występują one również, niestety, także w niektórych rejonach Europy. Irytuje mnie to
dlatego, że również w naszym, podobno pięknym kraju, problem zagospodarowania śmieci jest
nadal daleki od stanu normalnego. Nakłada się też na to, niby nic nieznaczące, bezmyślne
pozbywanie się szczególnie drobnych opakowań. Są one porzucane na poboczach dróg i ulic,
zaśmiecając miasta, a także parki miejskie, i bardzo często w znacznym stopniu kompleksy leśne.
Stało się to prawie naszą cechą narodową. Obdarzeni są nią u nas zarówno osoby dorosłe, jak i
biorąca z nich przykład, dziatwa szkolna. Ta ostatnia grupa jest obecnie ustawicznie inspirowana
do wystąpień, niby w obronie klimatu, również przez agitatorów rządowych, którzy są sowicie
pośrednio finansowani, między innymi, przez budowniczych gazociągu–grubej rury (NS2) przez
Bałtyk. Sytuacja ta świadczy także szczególnie niechlubnie o współczesnym nam młodym,
niedokształconym i obojętnym pokoleniu, w tym również wychowującym swoje dzieci. Nie zdaje
sobie ono sprawy, że z reguły ciągle postępuje, z niegdyś słusznym pielęgnowaniem zasady
ostentacyjnego totalnego sprzeciwu wobec wszelkich zaleceń władz, które były nam obce. Mamy
niestety ten odruch utrwalony po dzień dzisiejszy, po dziesięcioleciach zniewolenia przez
zaborców. Obecnie często postępujemy również lekceważąco wobec niektórych aktualnych,
słusznych zarządzeń rodzimych rządzących, wybranych przez większość z nas. Usprawiedliwiony
jest jednak sprzeciw wobec tych zarządzeń, które cechuje nieskrywany lekceważący, a nawet
patologicznie nienawistny stosunek do społecznych oczekiwań. Ale reakcja na nie, niestety,
wymaga już innej formy czynnego zaprotestowania. A nawiązując do porzucanych odpadków, to
rzadko są one usuwane i jest to godne nie tylko ubolewania. Szkoda, że w naszym „pobożnym
społeczeństwie”, również akcje sprzątania świata, nie mieszczą się w zbiorze naczelnych haseł
wygłaszanych z oficjalnych mównic.
Godnym pożałowania są również państwowe i samorządowe-nieprzemyślane akcje ściągania
haraczy za usuwanie śmieci i ich segregację oraz opłaty za zużywaną wodę. Do karygodnych
nadużyć inwigilacyjnych w tym obszarze należy szczególnie wprowadzanie indywidualnego
kodowania worków na śmieci od poszczególnych mieszkańców. Zwłaszcza, że dotyczy to tych
worków, które zawierają odpady mieszane, a także plastikowe. Kodowanie indywidualne-w ogóle
czegokolwiek, jest pomysłem idioty-biurokraty, przeszkolonego przez służby wywiadowcze. Nie
będzie jednak nigdy w społeczeństwie odpowiedzialnej, stuprocentowej segregacji odpadów
mieszanych i plastikowych, jeżeli te ostatnie, nie będą wyraźnie fabrycznie oznakowane przez
producentów. Natomiast pełny sukces skuteczności tych oczekiwań będzie jedynie możliwy
dopiero po wprowadzeniu bezwzględnego zakazu naklejania na pojemniki (służące do
indywidualnego pakowania wyrobów przeznaczonych do powszechnej konsumpcji), etykiet
papierowych. Dodatkowe informacje niezbędne na takich pojemnikach (opakowaniach) powinny
być dopuszczalne, a w tym znaki firmowe i inne ale wyłącznie w postaci stempla, i to najlepiej
w kolorze czarnym względnie białym, nakładanych bezpośrednio na ich zewnętrzną powierzchnię.
Dotyczy to zarówno opakowań wykonanych z folii otrzymywanych z tworzyw syntetycznych jak i
sztucznych. Obecna skłonność do nadmiernej reklamy i zdobienia byle czego, jest źródłem
nieporozumień pomiędzy mieszkańcami a służbami porządkowymi gmin, osiedli i miast, a także
niefrasobliwie wykonującymi swoje umowne obowiązki, odbiorcami odpadów. Ich źródłem jest
obecnie skrajnie wadliwy sposób oznakowania zużytych opakowań, ewidentnie zaliczanych do
plastikowych.
Z uwagi na powszechne zaśmiecanie powierzchni Ziemi, która obecnie znajduje się jeszcze w
stanie względnej równowagi biologicznej, nie można wykluczyć, że z czasem zagrozi to katastrofą.
Obecnie mają one tylko charakter lokalny. Objawiają się one rażąco w wodach niektórych mórz
przybrzeżnych, jako zakwity (np. Bałtyk-Rozewie) zasiedlone przez organizmy planktonowe, lub
cuchnące zwałowiska odpadów, wyrzucanych przez fale na plaże. To, jak wcześniej
sygnalizowałem ten problem („Czy Homo sapiens bardzo narusza równowagę energetyczną
Ziemi?”, Prawa Łódź, listopad 2020), wynika ewidentnie z niefrasobliwości objawiającej się
powszechnym zaśmiecaniem globu, które proporcjonalnie wzrasta wraz z namnażaniem się
naszego gatunku.
Czystość środowiska naturalnego Ziemi, w sensie ekologicznym, wymaga przestrzegania
wytycznych określonych już w latach sześćdziesiątych XX wieku, ustalonych w postaci ogólnych
zasad postępowania zarówno dla państw jak i narodów. Narracja pseudonaukowa z nią związana, z
tamtego okresu, została jednak ochoczo podchwycona i spopularyzowana przez kręgi „ekologów”.
Grupa tych „entuzjastów”, generalnie nie grzesząca racjonalnym, technologicznym i technicznym
podejściem zarówno do problemów lokalnych związanych z porządkowaniem zaniedbań w
środowisku, jak i globalnych, szermuje tylko podchwytliwymi hasłami. Często staje się, tym
samym, łatwym żerowiskiem dla pragnących rozgłosu nieuczciwych polityków. Tak było w
przypadku pana Al Gore, wierzącego bezpodstawnie w nadejście kryzysu klimatycznego. Tak się
również stało z podjęciem na wielką skalę przez polityków UE, realizacji działań na rzecz
wprowadzenia „Zielonego ładu”-pomimo licznych zastrzeżeń. Tak się również pojawiło groteskowe
zadanie globalnej walki z dwutlenkiem węgla, czy bzdurny pomysł posądzania metanu o tworzenie
warstwy ekranizującej–cieplarnianej, wokół Ziemi, która jeśli jest, to powinna już być dawno
odkryta. Tymczasem stężenie tego gazu w atmosferze ziemskiej jest zaledwie śladowe. To tylko
przykłady niektórych sztandarowych wspólnych akcji ekologów i polityków, cuchnące aż nadto
„kacapską” dużą kasą.
A co się będzie działo jeżeli nie zmienimy przyzwyczajeń i nadal będziemy zwyczajnie i
lekceważąco zaśmiecać świat z jednoczesnym błogosławieństwem namnażania się istot naszego
gatunku?
Przedsmak tego może nam uświadomić wstępna analiza zapotrzebowania na podstawową energię
konsumpcyjną i jej porcję zwrotną-egzotermiczną, odpowiedzialną za zanieczyszczenie środowiska.
Energia ta-konsumpcyjna podstawowa, w przyszłości od spodziewanych dziewięciu miliardów
statystycznych np. Europejczyków, to wartość ekwiwalentna w postaci liczby równoważnych
mieszkańców-LRM, (oczywiście stosunkowo dobrze sytuowanych na miarę standardów
europejskich). Może być ona, następnie przeliczona w porcję energii zawartej w wartości
wskaźnika BZT20 (BZT20 to biochemiczne zapotrzebowanie tlenu zanieczyszczonej wody- ścieków,
w czasie 20 dni inkubacji jej kontrolowanej próbki („Czy Homo sapiens bardzo narusza
równowagę energetyczną Ziemi?”,Prawa Łódź, listopad 2020). Energia ta, jako egzotermiczna-
zwrotna (umownie ujemna), już obecnie powoduje, na niektórych obszarach, wyraźną degradację
środowiska i jednocześnie, co jest znamienne, JEGO OCIEPLENIE.
W przypadku eksploatacji naszej planety przez 9 miliardów mieszkańców, to energia ta będzie
miała orientacyjną, ale w dużym stopniu prawdopodobną wartość rzędu 8,252577x10^12 MJ w
skali roku. Osiągnięciu jej będzie jednocześnie towarzyszyła wzbierająca lawina potrzeb
związanych z jej obsługą. Obsługę tę świadczyć będą gałęzie przemysłu zajmujące się
wytwarzaniem dóbr konsumpcyjnych. Jeżeli uwzględni się ich udział, to wówczas łączne
zanieczyszczenie środowiska związane z procesami wytwarzania dóbr, niezbędnych dla względnie
normalnej egzystencji tej przyszłej populacji, oczywiście określonej w tym momencie, w świecie
posługującym się technologiami produkcji i przetwórstwa jakie współcześnie znamy i
niefrasobliwym, jak dotychczas, podejściem do problemów ochrony środowiska, to jako
energia zwrotna, podgrzewająca naszą planetę, może ona osiągnąć wartość rzędu
2,4341299x10^18 MJ w skali roku. Wówczas byłaby tylko około 3,9 razy niższa od energii
słonecznej pochłanianej przez naszą planetę. W końcowej fazie w wodach i na powierzchni
obszarów lądowych, dobrze nawodnionych, wywołałoby to potężne reakcje, głównie w postaci
gwałtownego namnażania się mikroorganizmów planktonowych a także heterotrofów. Jednocześnie
wywołałoby to zmniejszenie się albedo obszarów zwrotnikowych Ziemi i nie tylko. Duże
obszary mórz i lądów generalnie zmieniłyby barwę, co doprowadziłoby do zwiększenia porcji
energii pochłanianej docierającej z kosmosu. Energia ta mogłaby nie zostać jednak zrównoważona
z popytem na nią ze strony nawet bujnie rozwijającego się mikro i makro życia biologicznego.
Wówczas Ziemia może nie zdołać optymalnie spożytkować wprowadzonej przez zanieczyszczenia
energii zwrotnej (ujemnej), z tą, nawet zwiększoną, dawką promieniowania. Sytuacja ta mogłaby
doprowadzić do przegrzania planety i spowodować, tak bardzo oczekiwany obecnie, również
przez naszych rodzimych świecznikowych klimatologów, rzeczywisty kryzys klimatyczny.
Objawy jego obserwujemy, (nie patrząc przez okno na zmrożone krajobrazy), jako lekki, notowany
miejscami, wzrost średniej (statystycznie) temperatury powietrza, którą niektóre grupy przypisują
ociepleniu klimatu spowodowanego obecnością w atmosferze gazów cieplarnianych-dwutlenku
węgla i, o zgrozo, także metanu. Oczywiście jest to kompletną bzdurą. Apologeci klimatyczni,
głoszący taką nieprawdę, zapomnieli albo nie znają podstawowych praw fizyki. Dwutlenek węgla,
jako główny obwiniony, nie jest i nie będzie gazem cieplarnianym. Jest on najcięższym gazem
występujących w powietrzu i dlatego najwyższe jego stężenie utrzymuje się w warstwach
przyziemnych, podobnie jak aerozole pary wodnej. W mieszaninie gazów atmosferycznych jego
ciśnienie parcjalne jest bardzo niskie. (Jeżeli ktoś nie wie co to jest ciśnienie parcjalne, tak jak
niektórzy, nawet profesorowie, oskarżający dwutlenek węglą o kryzys klimatyczny, to niech
przypomną sobie podstawowe prawa gazowe, a szczególnie prawo Daltona).
Dwutlenek węgla jest w mieszaninie gazów atmosferycznych związkiem tak ciężkim, że do nieba
nie poleci tworząc parasol gromadzący ciepło. Ponadto jest to chemiczny związek gwarantujący
istnienie rozumnego życia organicznego na naszej planecie („Dwutlenek węgla-zbawienny gaz
życia dla Ziemi”, Prawa Łódź, listopad 2019). Bez jego udziału nie ukształtowałby się nasz obecny
obraz świata. Bez szkieletu węglowo-wapiennego moglibyśmy być jedynie bezkształtną amebą lub
minogiem. Dwutlenek węgla jest chciwie pochłaniany przez środowisko wodne dlatego w
atmosferze są jego prawie śladowe ilości. Nie wolno go kojarzyć ze smogiem, bo ten jest ciężkim
aerozolem niedopalonego pyłu węglowego zawierającego niekiedy mniej dwutlenku węgla niż jest
jego w wydychanym powietrzu z płuc Homo sapiens, nie wspominając nałogowych palaczy
papierosów. A odnośnie metanu, to trzeba jeszcze raz powtórzyć, że jego obecność towarzyszy
nam od prawieków jako produkt beztlenowego rozkładu związków organicznych („Czy metan
może być gazem cieplarnianym”, Prawa Łódź, czerwiec 2020). Jego spektakularne wybuchowe
spalanie w przestworzach, po wymieszaniu z tlenem, nie doczekało się zarejestrowania. W
atmosferze ziemskiej jest tego gazu prawie niewykrywalna ilość. Gaz ten, jako bardzo lekki, ulega
błyskawicznemu rozkładowi pod wpływem promieniowania UV w najwyższych warstwach
atmosfery. Gdyby jednak zalegał w formie warstwy ekranizującej promieniowanie cieplne, to w
mieszaninie z tlenem i przy udziale wyładowań elektrostatycznych np. burz, byłby odpowiedzialny
za pojawianie się opadów atmosferycznych. Tego jednak nikt, dotychczas nie zauważył, jak i
ekranu metanowego w atmosferze Ziemi. Bzdurą o szkodliwym oddziaływaniu zarówno dwutlenku
węgla, jak i metanu na ocieplanie się klimatu są karmieni szczególnie politycy inspirowani przez
grupy „cwaniaków”, głównie z rajów podatkowych, i ci biznesmeni, którzy oczekują dużych
korzyści np. z budowy wspomnianych wyżej gazociągów przesyłowych i farm wiatrowych.
Natomiast okres do katastrofalnego naruszenia równowagi energii zwrotnej z promieniowaniem
słonecznym może będzie odczuwalny dopiero w perspektywicznie dość odległym momencie czasu.
Ale do tego momentu nie można wątpić, że w przyszłości będzie nim można skutecznie sterować
przez skoordynowane działania techniczne o zasięgu globalnym i na pewno przezwyciężyć.
Nie osiągnie się tego przez rozwieszanie parasola, jak to ktoś zaproponował, co obwieszcza
codzienna prasa brukowa. Będzie to jednak wymagało radykalnych zmian w życiu naszego
gatunku i w relacjach międzynarodowych.
Jeżeli się zmobilizujemy to czeka nas świetlana przyszłość. O niej głosił już w XIX wieku
znakomity uczony brytyjski Richard Owen (1804-1892) prorokując, że gatunek Homo sapiens jest
stworzony do opanowania wszechświata. Ta wizja powoli nabiera realnego kształtu w postaci badań
wstępnych najbliższych planet i Księżyca w naszym układzie słonecznym. Może nawiążemy
kontakt z innymi cywilizacjami, nie wykluczając, że wówczas może to nawet zniszczyć nasz świat,
a może zrobi to wcześniej jakiś dyktator-podpalacz i szaleniec. Na razie poszukiwanie obcych
cywilizacji nie przyniosło rezultatu. Mogłoby to być ciekawym doświadczeniem, albo skończyć się
totalną katastrofą, gdyby okazało się, że misją z zaświatów steruje komputer najwyższej klasy o
mentalności Cortesa, Pizzarra, Hitlera, Stalina czy innego współczesnego nam dyktatora, nawet z
podnóża Karpat, z których już jeden, ku zadowoleniu wielu, źle skończył. Podobne obawy miał
również znakomity kosmolog Stephen Hawking (1942-2018), uspokajając jednocześnie zarówno
siebie, jak i potencjalnych swoich zwolenników, że cywilizacje spoza obszaru najbliższych nam
gwiazd, po osiągnięciu maksymalnego rozwoju, uległy samounicestwieniu. Stąd w naszym
kosmicznym otoczeniu, na razie, panuje głęboka cisza.
Pora więc zająć się sprawami i problemami najbliższego kosmosu, a wcześniej własnego podwórka.
W świecie w jakim żyjemy rzadko spostrzegamy, że wokół nas nieustannie mają miejsce procesy,
które powodują rozpraszanie energii i materii, a w tym bardzo niebezpiecznych odpadów makro i
mikro plastikowych. Jednocześnie w ten sposób uczestniczymy, nie uświadamiając sobie tego, że
jesteśmy wplątani nawet w termiczną śmierć wszechświata. Miarą wyemitowanej energii w tym
zjawisku i jemu podobnych, jest zawsze określona, ale bardzo często nieuchwytna, bo rozproszona
porcja ciepła. Z taką sytuacją mamy do czynienia na co dzień i na każdym kroku bytując na
planecie Ziemia. Planeta nasza ustawicznie traci część swoich zasobów energii. Na szczęście,
jednocześnie uzupełnia ją ze źródeł odnawialnych tj. promieniowania kosmicznego. Daje to nam,
mieszkańcom Ziemi, poczucie względnego bezpieczeństwa, że żyjemy w świecie, w którym
obowiązuje na co dzień bezwzględnie pierwsza zasada termodynamiki. Na Ziemi ładunek
nadmiernej energii kosmicznej, chociaż na razie jest duży, to na niektórych obszarach nie radzi
sobie on z beztroskim gromadzeniem śmieci przez jej mieszkańców.
Odpady przemysłowe i inne śmieci to głównie substancje organiczne wykreowane na bazie
dwutlenku węgla, wody, związków azotu i siarki, stymulowanych pochłanianą energią Słońca i
kosmosu. Są one obecne niemalże na każdym skrawku lądów oraz w toni mórz i oceanów, jak
wyżej wspomniane folie plastikowe. Miejmy nadzieję, że w tym sprzątaniu świata pomogą nam nie
tylko młodzi entuzjaści z „The Ocean Cleanup”, fundacji założonej w Delft (Holandia) w 2013r.
Proponują oni obecnie zastosowanie w miejscach gromadzenia się odpadów lekkich-pływających
na powierzchniach mórz, grodzy sieciowych-separacyjnych, o średnicy nawet 600 metrów,
zagęszczających odpady siłą wiatru i wirów morskich.
A tak naprawdę, to można mieć obecnie odczucie, że na naszej planecie zabraknie miejsca na
tereny inne, niż składowiska odpadów. Chociaż powierzchnia tej geoidy, dla przypomnienia, jest
imponująca, bo to 510,073 mln(km^2), zaś morza na niej zajmują 361,445 mln (km^2), a lądy
148,628 mln(km^2). Z powierzchni lądów, przy dobrej i właściwej organizacji, odpady można
„pozbierać”, względnie następnie, sprawdzoną „metodą polską”,zgromadzić i podpalić udając, że
problemu nie ma.
Wykonanie tego zadania z odpadami zebranymi z mórz i oceanów, to już bardziej złożony problem.
Jego radykalnym rozwiązaniem może być jedynie solidne wypełnianie i bezwzględne
egzekwowanie prawa i międzynarodowych rozporządzeń, a także zaangażowanie energii i
środków w metodyczne oczyszczanie środowiska.
W tym celu powierzchnię Ziemi należałoby podzielić na obszary cząstkowe uwzględniając głównie
gęstość zaludnienia i intensywność gospodarczego wykorzystania zarówno obszarów lądowych jak
i morskich. Najważniejszymi będą w tej gradacji poszczególnych obszarów, dominujące warunki
termiczne. Za podstawę, jako kanwę, tego podziału można byłoby przyjąć obecnie, wydzielenie na
powierzchni kuli ziemskiej równoleżnikowych stref klimatycznych. Taki podział został
zaprezentowany np. na poniższej mapie („Krajobraz, Człowiek, Środowisko”, Kele F., Mariot
P.,Wyd. Ossolineum, 1986).
W tym podziale przestwór rozwiniętej powierzchni Ziemi został podzielony umownie na 3 główne
obszary, równoległe w stosunku do linii równika: 1.Półkulę Północną z sześcioma
równoleżnikowymi strefami klimatycznymi, obejmującymi 47% powierzchni globu, 2.Półkulę
Południową również z sześcioma strefami o łącznej powierzchni 49%, 3.Strefę Równikową o
powierzchni 4%. Sumarycznie więc w ten sposób utworzono 13 stref.
Na załączonej poniżej mapie strefy okołobiegunowe, w tym Arktyczna (A-I)-północna obejmuje
3% powierzchni Ziemi, oraz południowa (ANTR-I) 5% powierzchni Ziemi. Podobnie, dwie kolejne
strefy określone jako subarktyczne, (SA-II)- północna i (SANT-II)-południowa, obejmują,
odpowiednio również 3% i 5% powierzchni Ziemi. Dwie kolejne strefy-umiarkowane, (M-III), to
północna obejmująca 10% powierzchni Ziemi i południowa 7% powierzchni Ziemi. Strefy
podzwrotnikowe: (ST-IV) – północna to 8% powierzchni Ziemi, a południowa–7% powierzchni
Ziemi. Największe obszary obejmują strefy zwrotnikowe: (T-V), łącznie zajmują 35% powierzchni
Ziemi. w tym strefa północna jest mniejsza-16%. Kolejne, przedostatnie już strefy podwójne, to
obszary podrównikowe-(SR-VI), łącznie zajmują 13% powierzchni Ziemi. z tym, że mniejsza jest
strefa południowa-6% powierzchni Ziemi. Ostatnia 13-a równikowa strefa klimatyczna na Ziemi-
równikowa (R-VII)- obejmuje tylko 4% jej powierzchni.
W poszczególnych strefach klimatycznych, przedstawionych na mapie, każdą z nich
scharakteryzowano dodatkowym, ponumerowanym opisem, informującym o indywidualnych i
dominujących cechach fizycznych, i florystycznych krajobrazu, i tak: strefy (A-I) i (ANTR-I),
to; 1-arktyczne i antarktyczne pustynie lodowe; strefy (SA-II) i (SANT-II), to: 2-tundra, 3-
lasotundra; strefy (M-III), to ;4-tajgi, 5-lasy mieszane, 6-lasy liściaste, 7- lasostepy, 8-umiarkowane
stepy, 9-umiarkowane pustynie i półpustynie, 10-umiarkowane półpustynie, 11-umiarkowane
pustynie; strefy (ST-IV), to: 12-deszczowe i wilgotne lasy subtropikalne, 13-lasy monsunowe
mieszane, 14-śródziemnomorskie lasy i krzewy, 15-podzwrotnikowe prerie i sawanny, 16-
podzwrotnikowe stepy, 17-podzwrotnikowe półpustynie i pustynie, 18–podzwrotnikowe
półpustynie, 19-podzwrotnikowe pustynie; strefy (T-V), to: 20-lasy zwrotnikowe, 21–zwrotnikowe
sawanny, 22-zwrotnikowe półpustynie i pustynie, 23-zwrotnikowe półpustynie, 24-zwrotnikowe
pustynie; strefy (SR-VI), to: 25-lasy podrównikowe, 26–sawanny podrównikowe; strefa (SR-VII),
to: 27-równikowe suche sawanny, rzadkich lasów i krzewów, 28-równikowe lasy deszczowe
wiecznie zielone.
O przedstawionym wyżej podziale zdecydowały głównie wartości średnich temperatur w skali
roku, a także ogólne cechy krajobrazów, przyjazne nie tylko dla dla bytowania Homo sapiens. I oby
nie skusił się jakiś szaleniec zniszczyć bezpowrotnie tego dzieła Opatrzności jaką jest Planeta
Ziemia.
    Prof.dr hab.inż. Marek Lebiedowski, dyscyplina naukowa - inżynieria środowiska  -  kwiecień, 2021r