Metan jest gazem lekkim. Występuje dość obficie w środowisku naturalnym jako produkt rozkładu
enzymatycznego masy odpadów organicznych. Nazywany jest często gazem błotnym, względnie
nazywa się go gazem kopalnianym wówczas, gdy występuje w pokładach węgla kamiennego i
w ropie naftowej. Jako związek chemiczny należy do grupy węglowodorów nasyconych. Zajmuje
on pierwsze miejsce w szeregu związków parafinowych.
Cząsteczka metanu składa się z jednego atomu węgla i czterech atomów wodoru (CH4). Metan jest
gazem palnym i bezwonnym. Czysty, stuprocentowy metan pali się słabo bez dostępu powietrza.
W mieszaninie z powietrzem w ilości od 6 do 16 %, tworzy mieszankę wybuchową. W wodzie
nawet stuprocentowy metan rozpuszcza się opornie. Rozpuszczalność metanu spada wraz ze
wzrostem temperatury wody i np. w temperaturze 10oC nie przekracza 29 mg/dm3, a w temperaturze 25oC, już tylko 23 mg/dm3.
Rozpuszczalność metanu w wodzie jest prawie dziesięć razy niższa, w tych samych warunkach ciśnienia i temperatury, niż dwutlenku węgla.
W wodach powierzchniowych metan występuje w ilościach bardzo małych, będąc głównie
produktem rozkładu biochemicznego substancji organicznych takich, jak białka, tłuszcze,
węglowodany. W wodach wodociągowych i innych użytkowych, dezynfekowanych chlorem, jego
związki oznaczane jako halogeny są uznawane za kancerogenne. Znaczne ich ilości występują w
wodach rzecznych zanieczyszczonych ściekami komunalnymi i przemysłowymi. Stężenie wolnego
rozpuszczonego metanu w wodach hydrosfery na ogół nie przekracza 5 mikrogramów/dm3. W
temperaturze 15oC można oczekiwać nie więcej niż 1,33 mg metanu/dm3.
A skąd pomysł, że metan może być gazem cieplarnianym? Jak zawsze takie rewelacyjne pomysły
rodzą się w głowach osób niedoinformowanych i najczęściej inspirowanych przez konkurencyjne
grupy producentów wyrobów mleczarskich i hodowców bydła rzeźnego. W przypadku niektórych,
nie tylko rodzimych polityków, problem ten wzbudza zainteresowanie podczas zwiedzania np. farm
hodowli krów i innych zwierząt roślinożernych, które są przetrzymywane w pomieszczeniach
zamkniętych, niedostatecznie przewietrzanych, najczęściej w podwyższonej temperaturze, co ma w
wielu przypadkach obecnie miejsce w dużych i średnich gospodarstwach rolnych, również w
Polsce. We wszystkich pomieszczeniach zamkniętych, niedostatecznie wentylowanych, nawet w
klasach szkolnych i w salach audytoryjnych wyższych uczelni zbierają się gazy fizjologiczne,
charakterystyczne dla danego gatunku organizmów. W przypadku Homo sapiens jest to głównie
dwutlenek węgla, niby odpowiedzialny za ocieplenie klimatu. W pomieszczeniach przeznaczonych
dla krów, zazwyczaj spokojnie przeżuwających, zebrany wcześniej na łące, soczysty pokarm w
postaci traw i drobnych kwiatów, przetwarzanych następnie, (z reguły w pozycji leżącej ), w
procesie reakcji enzymatycznych, jest metan. Proces trawienia pokarmów pozwala krowom
pozyskiwać znane wszystkim mleko a następnie człowiekowi, produkty pochodne takie, jak:
śmietana, masło i różnego typu sery. Natomiast posądzać krowy o to, że wydalając, z gazami
oddechowymi oprócz dwutlenku węgla, jak Homo sapiens, również dużo metanu, co jest zgodne z
prawdą, i winić je za to, jest ogromną przesadą. Żarłoczni mięsożercy z grupy Homo sapiens,
pochłaniający befsztyki i inne podobnie ulubione przez nich części ciała tych wspaniałych
zwierząt, zapominają, że to krowy od prawieków, były i są podstawowymi żywicielkami setek
milionów niedożywionych ludzi, a obecnie również miliardów konsumentów wyrobów
wytwarzanych na bazie mleka.
Jednak nieuków, zabierających głos w sprawie problemu ograniczenia emisji metanu
pochodzącego od nadmiernej ilości hodowanych krów, co ma miejsce na konferencjach, z reguły
niby naukowych, najbardziej pasjonuje kryzys klimatyczny, podgrzewany również przez krowi
metan. Co jest kuriozalne, jego obecności doszukują się, z reguły, pod ogonami tych poczciwych
zwierząt. Trzeba również w tym miejscu pamiętać, że nie wszyscy wolą margarynę zamiast masła, a
ilości metanu wydzielanego przez wszystkie krowy żyjące obecnie na kuli ziemskiej produkują go
niewspółmiernie mniej niż wynosi jego światowe wydobycie i pozyskiwanie, a następnie
przetwarzanie z gazu ziemnego i ropy naftowej. Surowce te są obecnie wyjątkowo nachalnie
„wciskane”, przez ich dostawców, państwom Unii Europejskiej. Metan w przemyśle chemicznym
ma nadal duże zastosowanie. Wykorzystuje się go do otrzymywania węgla w postaci sadzy, która
służy jako wypełniacz przy produkcji kauczuku stosowanego np. do wyrobu opon samochodowych
i wielu innych wyrobów użytkowych. Jako gaz bardzo lekki unosi się szybko do górnych warstw
atmosfery, tam natychmiast rozpada się pod wpływem promieniowania ultrafioletowego na
dwutlenek węgla i wodę. Te produkty reakcji rozpadu są następnie wykorzystywane w procesie
fotosyntezy. A więc, mają zbawienny wpływ na równowagę klimatyczną na Ziemi, bo pochłaniają
nadmierną energie promieniowania słonecznego.
Gaz ten nie ma absolutnie żadnego wpływu na ocieplenie klimatu i na inne klęski żywiołowe na
powierzchni Ziemi. W atmosferze ziemskiej metan występuje w ilościach śladowych, a nawet jest
go tak mało, że jest on niewykrywalny. W dyskusjach dziennikarskich jego rola jako gazu
cieplarnianego jest tematem zastępczym, niby naukowym. Hasło METAN-gaz cieplarniany,
przeznaczony jest do wywoływania nie do końca przemyślanych problemów, również w łańcuchu
afer finansowych, związanych z propagandą „kryzysu klimatycznego”. Pasuje on niektórym sferom
politycznym i gospodarczym do dodatkowego uzasadniania potrzeby stosowania w produkcji
energii elektrycznej głównie źródeł naturalnych – wiatru i słońca. Walka z metanem, w tych
okolicznościach, może dostarczać dodatkowych argumentów zwolennikom bzdurnej akcji
propagandowej, dążenia do uwalniania Europy od dwutlenku węgla.
Właśnie taki trend w energetyce w krajach UE doprowadzi w najbliższych latach, między
innymi, zgodnie z wytycznymi „Zielonego Ładu”, do znacznych kłopotów gospodarczych. Wiatr i
inne źródła energii odnawialnej np. w Polsce, nie wystarczą, w sposób ciągły, na zaspokojenie
nawet w 20% naszych obecnych potrzeb na energię. Pozostałe 80% będzie trzeba kupić u
mądrzejszych sąsiadów.
    Prof.dr hab.inż. Marek Lebiedowski, dyscyplina naukowa - inżynieria środowiska  -  maj, 2020r