"Europejski Zielony Ład", proklamowany przez Ursule von der Leyen został, jak już wiadomo,
zainspirowany przez grupę lobbistów związanych ze światową finansjerą oraz głównych
polityków UE poszukujących uzasadnienia dla frazeologii uparcie głoszącej słuszność działań
na rzecz walki z globalnym ociepleniem, lub jak kto woli z kryzysem klimatycznym. Droga ku
temu wiedzie zgodnie z Nowym Zielonym Ładem (NZL), poprzez rozbudowę systemów
wykorzystujących odnawialne źródła energii (OZE).
Podobno pierwszym impulsem dla podjęcia działań strategicznych w tym kierunku w unijnej
energetyce był otrzeźwiający kryzys w strefie "euro", wywołany przede wszystkim przez
grecką niefrasobliwość gospodarczą, a i może przebiegłość, mający miejsce przed rokiem
2015 .Nie należy również wykluczać wpływu na ten stan zbyt długiego "kontredansu
brexitowego”, który zaskoczył władze UE, zmuszając ja do wypracowania niby nowej
rewelacyjnej strategii.
Niepokojące jest jednak w tym działaniu strategicznym to, że nie ma ono nic wspólnego ze
zdrowym spojrzeniem na realia mające miejsce w otaczającym nas świecie. Przestrzeganie
bowiem reguł NZŁ, a głównie nacisków na stosowanie w energetyce OZE, pod hasłem
ograniczenia emisji, niczemu niewinnego, dwutlenku węgla, na obszarze tylko UE, jest
równoznaczne z szaleństwem. Szczególne zdumienie bierze się stąd, że polityka totalnego
ograniczania wydobywania węgla i innych kopalin energetycznych w celu zmniejszenia emisji
dwutlenku węgla, prawie do poziomu zerowego domaga się UE , której obszar stanowi
niewielką część największego kontynentu na Ziemi. Obszaru tego nie da się jednak umieścić
pod kloszem i stworzyć pod nim „Raj na Ziemi”.
Przysłowiową „figę” temu pomysłowi pokazali już w Davos, w 2019 roku, główni gracze na
rynku gospodarki światowej. Tam bowiem, zdrowo myślący przywódcy pozostałego świata, nie
tylko nie składali hołdów Grecie T., tylko zbagatelizowali pomysł ograniczania rozwoju
gospodarczego swoich krajów, na rzecz groteskowego pomysłu walki z dwutlenkiem węgla, bo
posiadają niezachwianą świadomość faktu, że zjawisko ocieplania się klimatu, względnie jego
ochładzanie się nie jest związane ani z obecnym ani z przyszłym, w ciągu co najmniej 90
tysięcy lat, z przyszłym stężeniem dwutlenku węgla w atmosferze Ziemi.
Chwalebnie w tym gronie zachowała się Polska – oby tak dalej, bo pomysł wydzielania na
Ziemi ograniczonej enklawy wolnej od CO2 to chyba zrodził się w „pustych głowach”.
Media zajmujące się propagandą , dobrze opłacane przez „chytrych lisków”,zalewają
społeczności światowe informacjami, które w dużej części nie są przygotowane do ich
krytycznego odbioru, z tego powodu wpadają w histerię obawiając się w najbliższej przyszłości
wręcz KOŃCA SWIATA. Tymczasem: huragany, tornada, cyklony, nawałnice, śnieżyce i
płomienie ogarniające lasy w Australii, (chociaż ubiegłoroczne nie były najtragiczniejsze w
historii tego kontynentu), świadczą o normalnej żywotnej dynamice przyrody naszej Ziemi
jako planety. Wymiesza ONA bowiem „czyściutkie powietrze”z Europy, pozbawione gazów
spalinowych z gazami spalinowymi napływającymi z Rosji, Chin, Australi, USA, Kanady i
Brazyli w czasie krótszym niż rozprzestrzenianie się koronavirusa wraz z gazami
potrawiennymi H2S, nie wyłączając tych Grety T.- chociaż, podobno, odżywia się ona
miernie.
To szaleństwo UE ma jednak drugie, ale realne dno, bo czerpie prawdopodobnie natchnienie z
takich złotych myśli współczesnych cyników i „gwiazd naukowych”, jak: prof.Chrris Foland –
Hadley z Center for Climate Predicion, który, jako specjalista od klimatu wsławił się
twierdzeniem „Dane nie mają znaczenia. Nie opieramy naszych zaleceń na danych.
Opieramy je na modelach klimatycznych.” Inny znawca tematu o globalnym ociepleniu, a
mianowicie David Frame z Oxford University, również twierdzi, że „Modele są wygodną i
bardzo przydatną fikcją”. Oczywiście , cytowane wyżej osoby mają głęboką wiedzę o
klimacie, ale także o potrzebach społecznych, na miarę bieżących wydarzeń. Pan David
Rockefeller z Klubu Rzymskiego, nie kryje np. swojego głębokiego humanitarnego stosunku do
człowieka stwierdzając „Jesteśmy na pograniczu globalnej transformacji. Potrzebujemy tylko
odpowiedniego wielkiego kryzysu.” Wtóruje mu prof. Maurice King “Globalny system
podtrzymywalny wymaga wprowadzenia biedy, ograniczenia środków do życia i
kontrolowania umieralności.” A co do potrzeby utrzymania społeczeństwom dostępności do
taniej energii, to o tym dosadnie stwierdza np. prof. Paul Ehrlich ze Stanford University
„Udostępnienie społeczeństwu taniej i dostępnej energii można porównać do dania dziecku –
idiocie karabinu maszynowego”- stąd wniosek , produkujmy energie z OZE, bo będzie ona
niestabilna w czasie, mało przydatna dla przemysłu i droga, i przyśpieszy nowe rozdanie
zgromadzonych bogactw.
Mówi o tym też wprost następujący cytat z wypowiedzi Omara Edenhofera z IPCC „Musimy
uwolnić się od iluzji, że międzynarodowa polityka klimatyczna jest polityką środowiskową.
Ona nią nie jest. Jest ona natomiast sposobem na redystrybucję światowego bogactwa”- no i z
tym stwierdzeniem, i nie tylko, albo trzeba się absolutnie zgodzić, albo totalnie sprzeciwić.
*** Wszystkie cytowane wyżej wypowiedzi „proroków UE” zatroskanych szczerze kryzysem klimatycznym na swój
sposób, pochodzą z bardzo wnikliwej pracy dra Henryka Świcy pt. „Nauka. Polityka i Pieniądze” z New Brighton,
Minnesota, 2019, USA. Autora szczerze podziwiam.
    Prof.dr hab.inż. Marek Lebiedowski, dyscyplina naukowa - inżynieria środowiska  -  luty, 2020r